• Category
      No categories were found that matched your criteria.
      • Manufacturer
        No manufacturers were found that matched your criteria.
      • Products
        No products were found that matched your criteria.
          • Blog
            No blog posts were found that matched your criteria.
          Blog Filters
          Picture for blog post Sekret mistrzów, czyli zagubione 3/4 i krzywa wielbłądowa

          Sekret mistrzów, czyli zagubione 3/4 i krzywa wielbłądowa

          Pewnie sto razy słyszeliście, że granie na gitarze nie jest takie łatwe, że wymaga pokory, cierpliwości i tych wszystkich cnót, których gdybyśmy jako gitarzyści mieli powszechną świadomość, bylibyśmy jak mnisi z Shaolin. Tymczasem, jeśli już jesteśmy przy porównaniach do sztuk walki, bywa, że bliżej nam do Chucka Norrisa, który nie je miodu, a żuje pszczoły i piwo otwiera kopnięciem z półobrotu. W muzycznej praktyce sprowadza się to do tego, że - mówiąc wprost nie - zawsze, jesteśmy w graniu na gitarze tak zarąbiści jak się nam wydaje. I gdybyśmy sobie zrobili bezlitośnie obiektywny test oczekiwania vs rzeczywistość, to moglibyśmy z jego wyniku być… powiedzmy oględnie… umiarkowanie zadowoleni.

               Żeby w taką pułapkę nie wpaść i mimo wszystko swoją gitarową postawą kierować się w stronę jakości i niebezpodstawnej satysfakcji, warto pochylić się nad tym jak pracujemy z muzyką. Na początek wprowadzimy  dwa pojęcia:

          ODEGRANIE I WYKONANIE        

               Przyznacie, że to „odegranie” nie brzmi dobrze. Kojarzy się z odbębnieniem, odrobieniem pańszczyzny i ogólnie czymś co nasze babcie określały staropolskim mianem: „z łaski na uciechę”. Co innego wykonanie. Jak ktoś wykona utwór… to szacun! Co to oznacza? Poznajemy nowy numer, zdobywamy opracowanie, uczymy się z tutoriala na YouTube, rozpracowujemy go samodzielnie… i kiedy już go mamy, nasze prace nad tym konkretnym utworem się kończą. Sięgamy po następny, a później po następny i jeszcze inny… I prawdziwy test naszych umiejętności przychodzi, kiedy coś trzeba zagrać tak na serio, znienacka, od początku do końca. I wtedy na ogół nie działa! A nie działa z bardzo prostej przyczyny, czyli niedoszacowania czasu, który jest potrzebny na zadowalające opanowanie danego kawałka muzyki. Jak to powinno wyglądać w teorii a jak wygląda w praktyce? Obrazuje to poniższa ilustracja:

          Czerwony odcinek od startu do odegrania to czas, który zainwestowaliśmy w opanowanie nowego utworu i tyle na ogół poświęcamy na pracę nad nowością w naszym repertuarze, co sprawia, że w warunkach bojowych, nasze granie, owszem, przechodzi test odegrania ale wykonania już nie. Zwróćcie uwagę, że na tym poziomie cała rzecz rozbija się o czas. Jeżeli na poznanie czegoś nowego przeznaczyliśmy, dajmy na to pięć godzin i wydaje nam się, że jest OK, to powinniśmy mieć świadomość, że potrzeba jeszcze 15, żeby było naprawdę OK. Oczywiście nie sposób tego ująć w sztywne proporcje, ale odegranie od wykonania dzieli na ogół wielokrotność tej startowej jednostki czasowej.

          John Petrucii zapytany jak ćwiczy, odpowiedział, że trzon jego ćwiczeń odbywa się w studiu podczas prac nad repertuarem na poszczególne płyty. Jak doskonale wiemy przygotowanie utworu do nagrania i samo nagranie go, to wielogodzinne próby i niejednokrotnie niekończące się podejścia do poszczególnych fragmentów. Na czystą, studyjną logikę możemy przyjąć, że od koncepcji do momentu, w którym utwór w ostatecznej, zmiksowanej i zmasterowanej wersji opuści studio, będzie musiał zostać rozłożony na czynniki pierwsze i przemielony dziesiątki, a może setki razy. I to jest jeden z powodów, dla których tym wielkim zawsze wychodzi.

          I pewnie teraz powiecie: „No dobra, to jest John, ale on jest tam gdzie jest, a ja nie mam takich możliwości ani czasu, który mógłbym poświęcić wyłącznie muzyce.” I to oczywiście jest argument, ale jeśli do zagadnienia podejdziemy świadomie, to przede wszystkim mamy na uwadze fakt, że odegrać nie wystarczy, a to już dużo. Kiedy złapiemy bazowy poziom wykonawczy możemy go rozszerzać i dopracowywać stopniowo, wracając do niego co pewien czas, z jakąś regularnością. Świadomość sprawi, że będziemy mogli z naszego wykonania wyodrębnić te elementy, które wymagają większej uwagi. I tu dochodzimy do kolejnego etapu, czyli do krzywej wielbłądowej.

          KRZYWA WIELBŁĄDOWA

          Każdy nowy utwór pod względem stopnia trudności przypomina sinusoidę, choć pewnie sinusoida jest bardziej regularna. Na potrzeby tego materiału nazwiemy ją krzywą wielbłądową, bo przy odrobinie wyobraźni, w górnym przebiegu naszej sinusoidy dostrzeżemy garby wielbłąda (być może ktoś dostrzeże coś innego;)

          Czerwona linia oznacza poziom umiejętności, z którym podchodzimy do nauki nowych rzeczy. Widać więc, ze zakreskowane na zielono garby pokazują te fragmenty utworu, które na starcie są trochę poza naszym zasięgiem. Na marginesie - warto sobie tak dobierać repertuar, żeby takie garby, w rozsądnej ilości się w nim pojawiały, wtedy z każdym nowym utworem mamy warsztatowy upgrade.

          Problem w tym, że wielu, zwłaszcza początkujących gitarzystów podchodzi do tematu w następujący sposób: Gram od początku do końca. Co umiem, to umiem, a rzeczy nowe i trudne (czyli garby) biorę z rozpędu, jak się uda to OK, jak się nie uda to trudno – kiedyś wreszcie wejdzie.  I to jest błąd! Owszem najpierw musimy spróbować uchwycić cały utwór, w myśl zasady „od ogółu do szczegółu”, ale następny krok, to rozebranie go na czynniki pierwsze i wzięcie na warsztat przede wszystkim tego czego nie umiemy. Po dokładnym oszlifowaniu garbów, próbujemy je zainstalować w reszcie utworu i wypróbować czy gra – trochę jak mechanik, który sprawdza czy nowa, bądź zregenerowana część pracuje w starym silniku jak należy.

          Jeśli na tym polu nie wykażemy się cierpliwością, starannością, swojego rodzaju uporem, ale i kreatywnością (czasem trzeba coś inaczej opalcować, ustawić w innym rejonie gryfu itd.) to te garby będą negatywnie oddziaływać na całe wykonanie. Pierwszym symptomem takiego oddziaływania jest to, że fragmenty łatwe (poniżej czerwonej linii) gramy za szybko, a to co trudne – zbyt wolno.

               Odnalezienie zagubionych ¾ w pracy nad utworem i dostosowanie standardów pracy z nim do wykresu krzywej wielbłądowej nie jest niczym trudnym, wymaga tylko czasu i świadomości. Korzyść, którą otrzymujemy z takiego podejścia jest bezdyskusyjna i naprawdę pomaga grać lepiej.

          Leave your comment

          back to top
          Filters