• Kategoria
      Brak kategorii spełniających podane kryteria.
      • Instruktorzy
        Brak producentów spełniających podane kryteria.
      • Products
        Nie znaleziono produktów pasujących do kryteriów.
          • search.blog
            Brak postów na blogu spełniających podane kryteria.
          Guitar On Filtry
          Zdjęcie dla posta Czy gitarzysta powinien uprawiać sport?

          Czy gitarzysta powinien uprawiać sport?

                         Pamiętam takie czasy – w końcu prawie od 40 lat stąpam po tym łez padole – kiedy manifestacyjnie niesportowy tryb życia był wpisany w kodeks honorowy prawdziwego gitarzysty, albo szerzej, prawdziwego muzyka. Grałem nawet kiedyś na takim festiwalu, na którym kilku gości dumnie nosiło koszulki z napisem „piwo to moje paliwo”. Zdarzyło mi się na jednej z imprez, spotkać perkusistę, który poszukiwał… swoich własnych żeber, co każe ponad wszelką wątpliwość sądzić że pił… i to na pewno nie koktajl na mleku sojowym.

                          Mawiają, że ryba psuje się od głowy, albo że przykład idzie z góry. W kontekście dzisiejszego tematu trudno się z tym nie zgodzić. Tradycja używania wśród muzyków ma wielu mentorów. Czy ktoś potrafi wyobrazić sobie Slasha uprawiającego sport? Cóż, musielibyśmy rozszerzyć definicję sportu o picie Jacka Danielsa i palenie papierosów Marlboro – jedno i drugie wyczynowo, w ilościach przemysłowych. Ale uwaga! Ten sam Slash wypowiedział się pewnego razu na temat Zakka Wylde’a i stwierdził: „Tak znam go (…) Gra na takiej samej gitarze jak moja, tylko k…! trzy razy szybciej.” No i z jednej strony wiadomo, że Zakk w temacie spożycia, tak jak Slash, gra w ekstraklasie ale z drugiej,  wystarczy spojrzeć na jego sylwetkę, żeby jednoznacznie stwierdzić, że ze sportem miał do czynienia i było to pewnie solidne trenowanie.

                          Czasy się trochę zmieniły. Ludzie żyją bardziej świadomie i z tym nierozerwalnie łączy się uprawianie sportu, bo, jak twierdzą specjaliści, ma on dobroczynny wpływ na nasze życie, zresztą powszechnie to wiadomo. Ale jak go połączyć z grą na gitarze? Wystarczy przyjrzeć się tematowi nieco bliżej, żeby przekonać się, że te dwie dziedziny maja zaskakująco wiele punktów zbiegu.

          Punkt pierwszy – heavy mental. W uprawianie sportu jest wpisane klika cech  mentalnościowych. Mówi się, że sport kształtuje charakter bo wymaga: samozapacia, żelaznej samodyscypiny, uporu i  wiary we własne możliwości, konsekwencji w dążeniu do celu, poświęceń, brania się za bary z własnymi słabościami, systematyczności, regularnego przezwyciężania postawy „dziś mi się nie chce”, odporności na porażki… można by wymieniać i wymieniać. Gdyby choć część z tego zaimportować na gitarowe podwórko byłoby naprawdę pięknie.

          Honor sportowca – osiągnięcie sukcesu w sporcie wiąże się z postępowaniem w myśl etosu ciężkiej systematycznej pracy. Sport obnaża ludzkie słabości, a mierzenie się z nimi to swojego rodzaju walka, którą każdy musi stoczyć sam. Honor prawdziwego sportowca nie pozwala sięgać po ułatwienia i przyśpieszacze, a ci którzy po takowe sięgają zostają ukarani i napiętnowani (patrz: NRD-owskie lekkoatletki, które „za karę” za branie dopingu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przemieniły się w osobliwie przystojnych młodzieńców). W graniu na gitarze jest pokusa obstawienia się różnego rodzaju substytutami. I tak np. z jednej strony wynalazek aktywnej elektroniki pomaga, ale z drugiej podświadomie implikuje oczekiwanie, że to czego się nie dogra to się doaktywuje elektronicznie. Podobnie ma się rzecz z sytuacjami studyjnymi, bo kwestie niedograne można skopiować, zapętlić, wyrównać, wyedytować… a gdyby tak w myśl sportowego etosu porzucić takie drogi na skróty i oprzeć absolutnie, totalnie wszystko o rzetelne granie.

          Profilaktyka – praktyki prozdrowotne w grze na gitarze? Oczywiście, że tak! Grając spędzamy wiele godzin w pozycjach stałych, niekoniecznie zdrowych dla kręgosłupa. Okolice dłoni i nadgarstków (niestety!) są eksploatowane ponad miarę poprzez wykonywanie olbrzymiej ilości ruchów na niewielkiej powierzchni. W dłuższej perspektywie może to spowodować cieśnie i inne dolegliwości utrudniające nie tylko samą grę ale i funkcjonowanie w ogóle. Sport rozszerza płaszczyzny działania naszych mięśni, ścięgien, kośćca… wzmacnia, stabilizuje, a przy tym czyni nasz aparat wykonawczy bardziej sprawnym i skutecznym.  Możemy więc grać dłużej, zdrowiej i bardziej bezpiecznie. A skoro już przy tym jesteśmy…

          Mocne centrum dowodzenia – gra na instrumencie to, gdybyśmy sięgnęli do genezy, ścisła korelacja między mózgiem i mięśniami. To taki system naczyń połączonych, w którym niezliczona ilość zdarzeń odbywa się w niewiarygodnie krótkim czasie. Aktywność fizyczna dotlenia mózg i wzmacnia mięśnie. Wniosek – doładowujemy to,  co leży u absolutnych podstaw naszego grania. Poza tym sport uwalnia w naszym organizmie endorfiny, dzięki którym trawa staje się bardziej zielona, niebo niebieskie, a ulubione solówki brzmią lepiej i w ogóle wszystko to gra jakby fajniej, bo nie od dziś wiadomo: „w zdrowym ciele zdrowy duch”.

          Metoda – dobre wyniki w sporcie to efekt metodyki, która bezpośrednio przekłada się na to czy pobiegniemy szybciej, skoczymy dalej, podniesiemy więcej… Ta metodyka składa się ze starannie przemyślanej ilości powtórzeń, zaplanowanych cykli i dokładności w wykonywaniu ćwiczeń. Kultura fizyczna ma to do siebie, że za potraktowanie metodyki w sposób niedbały otrzymujemy żółtą kartkę w postaci irytującego braku efektów, albo czerwoną w postaci kontuzji. I to jest kolejny powód, na to, że warto wziąć gitarę i podpatrzeć co się na tym sportowym podwórku dzieje. Jeśli gramy na instrumencie z uczuciem, że nie jest tak fajnie jak mogłoby być, to być może jest to właśnie efekt braku skutecznej metody, a jeśli jest OK… Cóż, porządny trener powie: „nigdy nie jest tak dobrze żeby nie mogło być lepiej.”

          No i w tym momencie dotarliśmy do dość niecodziennej konkluzji, że gra na gitarze to w pewnym sensie dyscyplina sportowa. Trochę to stwierdzenie zgrzyta, bo muzyka to muzyka, a rozgrywanie zawodów w szybkim graniu Lotu Trzmiela sprawia, że Nikołaj Rimski-Korsakov przewraca się w grobie. Jednak gdyby na zagadnienie spojrzeć od strony tego co nas w sporcie może inspirować, dałoby to całkiem sporo stricte muzycznych profitów, czego sobie i Wam z całego gitarowego serca życzę (JSR)

          Pozostaw komentarz

          back to top
          Filtry