• Kategoria
      Brak kategorii spełniających podane kryteria.
      • Instruktorzy
        Brak producentów spełniających podane kryteria.
      • Products
        Nie znaleziono produktów pasujących do kryteriów.
          • search.blog
            Brak postów na blogu spełniających podane kryteria.
          Guitar On Filtry
          Zdjęcie dla posta Winda, czyli sposób na improwizację.

          Winda, czyli sposób na improwizację.

               Improwizacja to bezsprzecznie jeden z najważniejszych elementów gry na gitarze. Otwiera całą paletę muzycznych możliwości, od sztuki kreacji po aspekt towarzyski muzykowania, bo przecież wiadomo, że od jam session w doborowym towarzystwie lepsze może być tylko… No właśnie! Nawet trudno przytoczyć, co może być lepsze niż porządne jam session. Natomiast łatwo sobie wyobrazić przeciwny biegun, bo jedną z najgorszych rzeczy, która może się przydarzyć gitarzyście jest obecność na scenie, na której gra dobry skład muzyków, jest brzmienie, felling, publiczność i kiedy wreszcie przychodzi moment – te dwanaście taktów, w których trzeba zaimprowizować i pokazać światu to jedyne solo, wychodzi… tak sobie! Bo ta zagrywka w pierwszej pozycji pentatoniki jest jak adidasy z promocji w decathlonie - nosi je pół osiedla! I to jest ten moment kiedy  rozpoczyna się poszukiwanie rozwiązań, bo przecież gitarowy honor każe pomścić klęskę ostatniego jamu, a pomsta powinna być krwawa. Toteż celujemy w: a) shreed, żeby następnym razem zabić wszystkich techniką b) w ładunek intelektualny, żeby improwizować w takich skalach i takich przebiegach, o których nie słyszał sam Guthrie Govan, c) w shreed nacechowany ładunkiem intelektualnym, żeby tą mieszaniną zabić nawet Guthrie Govana (na wypadek gdyby przez przypadek pojawił się na następnym jam session…) NIEPOTRZEBNIE! Naprawdę NIEPOTRZEBNIE!!! Nim przejdziemy do bardziej szczegółowych wyjaśnień, pozwólcie, że przytoczę opowieść o windzie.

               Pewien człowiek wybudował biurowiec. Wynajął wszystkie biura i cieszył się, że inwestycja powoli zaczyna się zwracać. Wszystko szło w dobrym kierunku do momentu, aż któregoś dnia jeden z najemców powiedział, że rozważa wypowiedzenie umowy, bo… winda jeździ zbyt wolno, a ponieważ złe wiadomości szybko się rozchodzą, pojawili się następni, którym wolna winda również przeszkadzała. Jedni chcieli odejść, inni żądali obniżki kwoty za wynajem. Zrozpaczony inwestor w panice szukał rozwiązań. Przyśpieszenie windy wiązało się z dołożeniem do interesu horrendalnych kwot i czasowym unieruchomieniem obiektu, co niechybnie przyniosłoby kolejne straty. Zdruzgotany, wieczorową porą poszedł do baru żeby choć na chwilę zapomnieć o problemie. Spotkał tam człowieka, z którym rozpoczął… taką „od czapy” barową rozmowę i od słowa do słowa opowiedział mu o tym co go trapi. Ów człowiek uśmiechnął się pod nosem i robiąc kolejny łyk piwa powiedział: „Problemem twoich najemców nie jest wolna winda tylko czas, który wydaje im się, że marnują. Powieś lustra przy wejściach do tej windy… I jeszcze jedno…”

               Na drugi dzień w biurowcu przed każdym wejściem do windy wisiało lustro, a pod nim napis: „zadzwoń”. Od tego dnia kobiety zaczęły skwapliwie poprawiać make up i fryzury, a i panowie upewniali się, że nadal są tacy przystojni, z kolei kartka z napisem przypominała o konieczności wykonania kilku telefonów i sprawdzeniu facebooka. Problem wolnej windy zniknął.

               Nasze improwizowanie w pentatonice – proste, naturalne i dla wielu oczywiste, często ma syndrom zbyt wolnej windy z powyższej opowiastki. Czasem szukamy rozwiązań, które mając na celu przyśpieszenie tej windy, rozbierają nasz biurowiec do fundamentów i próbują na tym miejscu wznieść… Hmm… nawet nie do końca wiadomo co. A problem, tak jak w przytoczonej historii jest zupełnie gdzie indziej.

               Pentatonika NIE JEST ZBIOREM DŹWIĘKÓW KLASY „B”, a niestety czasem takie piętno na niej ciąży. Trochę tak jakby skale melodyczne, modalne, improwizowanie pasażami… były zarezerwowane dla tych wyedukowanych – zawodowców, a amatorom pozostał  ten lichy geometryczny układ na dźwięków na gryfie.

               O tym, że tak nie jest dobitnie świadczy fakt, że olbrzymia część solówek z panteonu gitarowej muzyki opiera się właśnie o pentatonikę. Mało tego, gdybyśmy na jam session zaprosili któregoś z mistrzów, to jest więcej niż prawdopodobne, że zacząłby od pentatoniki i oczywiście zrobiłby to tak, że wszyscy byliby zachwyceni.

          Jak zatem porozwieszać lustra i uczynić z naszej bazowej skali skuteczne i niezawodne narzędzie?

          PO PIERWSZE RYTM

               Rytm jest najistotniejszym składnikiem muzyki, dlatego cokolwiek ze swoim graniem robimy, cokolwiek w nim naprawiamy, ulepszamy, usprawniamy, powinniśmy zacząć właśnie od rytmu. Najprościej będzie zrobić to podpinając metronom do codziennych ćwiczeń (jeśli jeszcze go tam nie ma!!!). Warto zacząć od zestawu ulubionych fraz i zagrywek, które siedzą nam pod palcami – tylko one i metronom. W tej konfrontacji trzeba zwrócić uwagę na to, czy nasze całe nuty i półnuty nie zachowują się jak wujek Staszek, który zawsze musiał wyjść wcześniej z rodzinnej imprezy, żeby zdążyć do roboty. Jeśli długie dźwięki nie są dostatecznie długie, to źle! Koniecznie trzeba przypilnować ósemek i triol ósemkowych, żeby były równe i regularne ja seria z kałasznikowa. Co do szesnastek i figur granych gęściej, warto się upewnić czy z uwagi na fakt, że takie szybkie granie jest trudne, nie popełniamy błędu: ,,zagram sobie szybciej, będę miał z głowy”. Bezlitośnie i  bezdusznie tykający metronom odpowie nam również na pytanie: Czy synkopa w naszym wykonaniu to synkopa czy syn chłopa? A gdyby się przez przypadek zdarzyło, że któreś z przytoczonych powyżej pojęć na poziomie definicji i w praktyce nie jest do końca jasne, jak mawiał wujek Staszek nim wyszedł do roboty:,,(…)coś mi świta ale nie wiem w którym kościele…” to tę lekcję trzeba niezwłocznie odrobić.

          INTONACJA

               Nie tylko w improwizacji, ale w muzyce w ogóle ważne jest które dźwięki gramy. Zaraz potem w hierarchii wartości trzeba by ustawić kwestię - jak gramy? Żeby uzasadnić rolę intonacji w muzyce, spróbujmy przyjrzeć się intonowaniu w mowie – wszak mówi każdy z nas. Zwróćcie uwagę, że jeśli do słowa: „Naprawę?” dołożymy znak zapytania, to przez różne odcienie tej pytającej intonacji możemy wyrazić podziw z nutą niedowierzania, w innym ujęciu wyrazimy powątpiewanie z odrobiną drwiny, ale również odpowiednio intonując nasze: „Naprawdę?” jesteśmy w stanie wyartykułować żal czy wręcz rozpacz. Analogicznie rzecz się ma w uprawianiu muzyki. Intonowanie dźwięków granych na gitarze może dobywać się na dwóch płaszczyznach:

          • Akcentowanie, dzięki któremu grane frazy staną się bardziej czytelne i komunikatywne i to jest absolutne ABC gry na każdym instrumencie.
          • Używanie środków wyrazu, takich jak wibrato, legato, bending, slede, rake, dwudźwięki… Wszyscy jesteśmy świadomi ich istnienia, ale jeśli poświęcimy im wystarczająco dużo uwagi staną się prawdziwym orężem, dzięki któremu każdorazowo do swojego grania możemy dodawać niepowtarzalny koloryt i fakturę.

          POZYCJE

               Znajomość wszystkich pozycji pentatoniki, nie jest wiedzą tajemną. Większość z nas je zna, a ci którzy jeszcze nie znają są w stanie to szybko nadrobić. Rzecz w tym, żeby cztery spośród nich nie były jak pakiet czterystu pięćdziesięciu kanałów TV, których istnienia jesteśmy świadomi, tylko dlatego, że co miesiąc za nie płacimy. Jak z nich korzystać? Trzeba po prostu systematycznie ogrywać każdą z pozycji. Gdybyśmy chcieli wykonać takie ćwiczenie: włączamy pięciominutowy backing track i improwizujemy do niego używając wyłącznie drugiej pozycji, to prawdopodobnie po półtorej minuty okaże się, że to wcale nie jest takie proste jak się na początku wydawało, i że pierwsza pozycja przyciąga nas jak magnes. Paradoks polega na tym, że to wciąż te same pięć dźwięków, ale ich geometria i usytuowanie w nieco mniej uczęszczanym rejonie gryfu sprawiają, że gra się jakby trudniej. I tutaj ważna uwaga - z tych samych uwarunkowań wynika cały zestaw nowych możliwości, bo już znane dźwięki w nowych korelacjach mogą tworzyć unikalne połączenia.

          KROSOWANIE

               Kiedy już rozpracujemy wszystkie pozycje trzeba dołożyć wszelkich starań, żeby się te pozycje ze sobą zaprzyjaźniły i zaczęły kooperować. To jest next level jeśli chodzi o poziom trudności, bo po pierwsze musimy myśleć o kilku pozycjach jednocześnie, po drugie opanować ich przebieg manualnie. Wypracowanie sprawności w poruszaniu się pomiędzy pozycjami zajmuje trochę czasu, ale warto poczynić taką inwestycję, ponieważ pomaga ona spolaryzować granie i pozbawić je monotonii wynikającej ze zbyt długiego pobytu w jednym segmencie gryfu.

          ŚWIADOMOŚĆ DŹWIĘKÓW

               Jedną z najgorszych rzeczy jakie możemy zrobić improwizując jest oderwanie solo od akompaniamentu. Zwróćcie uwagę, że to już na poziomie opisu brzmi źle, ale niestety się zdarza. Żeby była pełna jasność - w tym oderwaniu nie chodzi o ko(s)miczne sytuacje w stylu pomylenie tonacji, tylko o  dobranie do linii solowej takich dźwięków, które w kolejce do ogrania danego momentu w harmonii powinny ustawić się na samym końcu.

          Niedopuszczenie do tego wymaga znacznie więcej wysiłku. Od czego zacząć – najlepiej od przeanalizowania budowy akordów podstawowych (temu zagadnieniu poświęcimy osobny wpis), krok numer dwa: Każdy z nas ma pewnie gdzieś w szufladzie schemat petnatoniki. Byłoby warto przyjrzeć mu się pod kątem tego, z jakich dźwięków się składa i jak te konkretne dźwięki korelują z poszczególnymi składnikami akordów. To jest robota, o której musimy myśleć w dłuższej perspektywie czasowej i niewykluczone, że trzeba ją będzie podeprzeć pomocą kogoś, kto ma wiedzę na ten temat. Ale ten wysiłek naprawdę się opłaci, bo uchroni nas od grania solówek „O krasnoludkach i sierotce  Marysi.”

               Każdy z nas w drodze do miejsca, w którym się aktualnie znajduje (w kontekście swojego gitarowego rozwoju) wykonał sporo pracy. To jest proces, w trakcie którego bywa, że gubimy detale. Czasem warto się zatrzymać, zrobić kilka kroków wstecz i pozbierać to co nam wypadło. Pomyślcie o tym, gdy następnym razem zdarzy wam się… czekać na windę.

          Dziękuję za dzisiejsze spotkanie. Pozdrawiam Was serdecznie-gitarowo, Jacek Sroka-Ritau.

           

          Pozostaw komentarz

          back to top
          Filtry